kredyty hipoteczne
pexels.com

Kredyty mieszkaniowe wracają do łask po załamaniu z wiosny 2020 roku. Tak wynika z raportu przygotowanego przez Heritage Real Estate.

Przybywa chętnych na kredyty na mieszkanie/dom, a banki zdejmują kolejne ograniczenia nałożone w związku z koronawirusem.

Choć wciąż sporo brakuje nam do stanu sprzed epidemii, to rynek hipoteczny powoli się odbudowuje – oceniają eksperci.

kredyt mieszkaniowy
pexels.com

Kredyty mieszkaniowe

709 tysięcy złotych – przeciętnie na taki właśnie, zaciągnięty na 30 lat, kredyt może dziś liczyć trzyosobowa rodzina, w której rodzice pracują i każde przynosi do domu po jednej średniej krajowej. To kalkulacja dla rodziny, która nie ma zobowiązań finansowych i dysponują pozytywną historią kredytową.

Przy porównaniu do sytuacji sprzed roku, to o 70 tys. zł więcej.

Kluczowe było obniżenie poziomu stóp procentowych. Ta decyzja doprowadziła do spadku oprocentowania kredytów mieszkaniowych aż o 1/3 w porównaniu do czasu sprzed pandemii.

(Wynajem mieszkań – sprawdź, jaka była cena za mkw.)

Kredyty hipoteczne – oferta

Oferty kredytów hipotecznych bardzo się różnią. Heritage Real Estate sprawdziło, że najbardziej hojny bank mógł pożyczyć na dom/mieszkanie ponad dwa razy więcej niż bank najbardziej ostrożny.

Citi Handlowy proponuje modelowej rodzinie 380 tysięcy złotych kredytu. Jeśli dług zaciągany byłby z 20-proc. wkładem własnym, to dzięki niemu można byłoby kupić mieszkanie warte 475 tys. złotych.

Taka kwota wystarczy na 2-3 pokojowe mieszkanie nawet w Warszawie – choć to najniższa deklarowana przez ankietowany bank zdolność kredytowa przykładowej rodziny.

Wśród odważniejszych banków mamy natomiast ING, BOŚ czy BNP Paribas. Te instytucje mogłyby wspomnianej rodzinie zaoferować nawet ponad 800 tysięcy złotych na zakup mieszkania.

(Wynajem mieszkań – podatki, które musisz zapłacić)

Kredyty mieszkaniowe i banki

Co jednak ważne z miesiąca na miesiąc coraz więcej jest symptomów łagodzenia podejścia banków do udzielania kredytów – podkreśla Heritage Real Estate.

Wymowny przykład to banki ING i BOŚ, które obniżyły wymagania odnośnie wkładu własnego. Wcześniej, po wybuchu pandemii, instytucje te wymagały 30-proc. wkładu własnego.

Teraz obawy o spadek cen nieruchomości znikają i wystarczy 20 proc. ceny mieszkania w gotówce, żeby ING i BOŚ przyjęły wniosek kredytowy. 

Pojawiają się też takie elementy liberalizacji jak udzielanie kredytów osobom posiadającym czasową umowę o pracę, a nie tylko taką na czas nieokreślony lub dopuszczanie jako źródło dochodów zysków z prowadzonej działalności gospodarczej – o ile nie podlegały one nadmiernym wahaniom w ostatnim czasie – stwierdza Bartosz Turek, analityk HRE Investments.

Tradycyjnie w najtrudniejszej sytuacji są osoby pracujące na umowach śmieciowych. Nadal niewiele podmiotów chce im pożyczać pieniądze.

(Zobacz, jak wygląda budownictwo mieszkaniowe w Polsce w 2020 roku)

kredyt hipoteczny
pexels.com

Kredyty mieszkaniowe – więcej chętnych

Z najnowszych danych BIK wynika, że Polacy chcą się zadłużać częściej niż przed rokiem. W dodatku planują większe pożyczki.

We wrześniu do banków spłynęło 37,7 tys. wniosków o kredyt mieszkaniowy (to o prawie 2 tys. więcej niż przed rokiem).

Pojedynczy dokument opiewał przeciętnie na trochę ponad 291 tys. złotych. To o ponad 13 tys. zł więcej niż we wrześniu 2019 roku. Warto przy okazji podkreślić, że dzieje się tak choć znacząco wzrosły wymagania odnośnie wkładu własnego.

Skoro większą część ceny nieruchomości musimy pokrywać w gotówce, to powinniśmy się raczej spodziewać tego, że kredytobiorcy będą chcieli pożyczyć mniej. Okazuje się jednak, że jest dokładnie odwrotnie – zauważa Bartosz Turek.

We wrześniu banki sprzedawały więcej kredytów mieszkaniowych niż w sierpniu. Poprawiają się nastroje w placówkach bankowych – większość pracowników spodziewa się dalszego wzrostu sprzedaży kredytów hipotecznych.